Twardziele nie zasną dziś w śpiworach: G-Shock właśnie wskazał swoje korzenie w … streetarcie!

G-Shock to jedna z marek, które – jak taki Garmin – mają chyba największą liczbę fanów niemalże ślepo oddanych marce. Spróbujcie wejść na jakieś forum poświęconej tej linii Casio (linii czy submarce? ja już się pogubiłem), to zaraz się przekonacie, że na wyprawy polarne to taki model, na pustynie taki, a do biura (!?) to z kolei inny. I ani się ważcie pomylić!

Ogólnie mam wątpliwość, czy naprawdę wielu z posiadaczy tych urządzeń wybrało się gdzieś dalej, niż na jogging po parku w swojej okolicy, no ale nie ma co kwestionować wypowiedzi z forów – tu każdy ma dwa domy, jest programistą z zamiłowaniem do ciesielki a do tego dzień zaczyna od godzinnej kalisteniki.

Wracając jednak do G-Shocka, to mam wrażenie, że teraz marka – chcąc się otworzyć na młode pokolenie – nieco przesadziła. A przynajmniej zrobiła to w oficjalnej prasówce, bo ta ma posmak koncertowego samobója. I żeby nie było, że przesadzam: marka znana z Rangemana czy Frogmana właśnie oświadczyła, że jej korzeniami zawsze był streetart i streestyle!

Ja tam zaskoczony nie jestem (wystarczy, jeśli spojrzycie na przykład na Casio DW-6900 Paradise Youth Club czy Casio A100WEPC-1B), ale masa najgorętszych fanów G-Shocka ma teraz twardy orzech do zgryzienia 😉

Czym G-Shock chce przekonać do siebie Gen-Z? Ja bym raczej zapytał, czy Gen-Z wie, co to G-Shock!

GA-B2100C-9AE / fot. G-Shock
GA-B2100C-9AE / fot. G-Shock

Jak to śpiewał klasyk w zapoconych okularach: każde pokolenie ma własny czas, la la la zmieniać świat …

Ale Generacja Z chyba nie chce niczego zmieniać, a raczej – a tak przynajmniej wynika z lektury tekstu opisującego kampanię #BuiltDifferent – oczekuje „szacunku od pracodawców, szczęścia w pracy, autentyczności od marek, głębokich relacji i prawdziwości w codziennych chwilach”. No i teraz zastanówmy się przez chwilę, po co Gen-Z G-Shock, dotąd hołubiony przez hardkorów paintballa i nurkowania w egipskich lazurach.

Czy dla młodych, gniewnych o świat zasyfiony układami i hipokryzją, marka z 40-letnimi korzeniami, widziana na nadgarstkach żołnierzy, nurków, astronautów, alpinistów nie jest żywą skamieliną świata, o którym nowe pokolenie najchętniej by zapomniało?

Nie wiem, czy pomoże tu odwoływanie się do streetartu, bo sztuka ulicy jako taka już od dawna wygładziła się wejściem na salony Banksego czy muralami malowanymi w polskich miastach na zamówienia elektrociepłowni, ZUS-u czy innych spółek skarby państwa.

Nowa kampania G-Shock zdziwi twardzieli? / fot. G-Shock
Nowa kampania G-Shock zdziwi twardzieli? / fot. G-Shock

Zastanawiam się, czy głównym problemem kampanii G-Shocka nie jest tyle przespanie właściwego czasu (jak dla mnie #BuiltDifferent powinien mieć miejsce nawet nie przed agresją Rosji czy pandemią, ale raczej w optymistycznych latach 90-tych), co wybór niewłaściwej grupy docelowej.

Gen-Z prędzej wróci do Seiko 5, klasycznych Casio lub wybierze nowoczesne smartwatche/smartbandy, niż założy na wątłe nadgarstki militarystyczne kształty rodem z pierwszego Commando z Arniem.

Nie wiem, czy lepszym wyjściem nie byłoby zagranie właśnie na … sentymencie dzisiejszych 40-latków. No, ale to już zupełnie inna historia!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NAJNOWSZE