Tronsmart T7 to następca lubianego T6 i sam ten fakt już nakierowuje nas na możliwości głośnika.
Otóż w przeciwieństwie do choćby modelu Studio (zobacz Tronsmart Studio recenzja), którego domeną jest odsłuch w pomieszczeniach – no właśnie … i nazwa Studio od razu wyjaśniona, bo wbrew złośliwcom nie odnosiła się ona do rzekomo studyjnych możliwości urządzenia;) – Tronsmart T7 ma grać wszędzie tam, gdzie „zwykłe” przenośne głośniki zawodzą!
Tronsmart T7: dźwięk 360 stopni, regulowane podświetlenie i dedykowana aplikacja
Zawsze mam zagwozdkę, kiedy patrzę na chińskie głośniczki Bluetooth. O ile starsze nie kryły fascynacji konkretnymi urządzeniami konkurencji (chyba najbardziej na topie był JBL), to im nowszy model, tym bardziej indywidualnie wygląda i tym ciekawsze możliwości w sobie ukrywa.
W przypadku Tronsmart T7 mamy przede wszystkim do czynienia z połączeniem kwestii designu z możliwościami technicznymi:
- głośnik może się podobać – jest smukły i trudno go pomylić z konkurencją,
- ma świetny ficzer w postaci sterowania dużym pokrętłem, umieszczonym na szczycie urządzenia,
- podświetlenie głośniczka jest dynamiczne i może dostosować się do brzmienia muzyki,
- oferuje dookólny dźwięk 360 stopni,
- w dedykowanej aplikacji otrzymujemy korektor,
- bateria ma umożliwiać nawet 12 h pracy w trybie bez podświetlenia,
-
wodoodporność na poziomie IPX7 umożliwia wyjście cało z zanurzenia w wodzie na głębokość do 1 metra przez 30 minut (!).
Oczywiście w urządzeniu nie zabrakło możliwości parowania w stereo z drugim egzemplarzem T7.
Warto podkreślić, że w zestawieniu ze wspomnianą T6tką nie tylko zwiększono moc głośnika (teraz zamiast 25 W mamy 30 W), ale też unowocześniono sterowanie (pokrętło sterujące zamiast przycisków), przekonstruowano zasadę działania (2 tweetery+ basowy zamiast dwóch pełnozakresowych przetworników) czy podwyższono wersję Bluetooth na najnowszą 5.3.
Właśnie ruszyła sprzedaż tego modelu i na starcie można zaoszczędzić nawet 30% od regularnej ceny.
Obecnie za Tronsmart T7 zapłacimy: