Systemu Sonos nie trzeba chyba nikomu przedstawiać: to jedna z tych marek, która potrafiła sprawić coś, co udaje się jedynie najlepszym. Tak jak kiedyś mówiąc telefon komórkowy myślałeś Nokia, tak dziś synonim multiroomu z inteligentną obsługą jest także jeden.
Niestety, Sonos ma kluczową wadę, którą jest … cena.
Wystarczy mały przykład: przenośny głośnik tej marki (Sonos Move) kosztuje ponad 1,5 k. Niestety, za takie pieniądze kupimy tak na oko z 5 sporych Tronsmartów czy innych JBLów, a to wystarczy większości użytkowników, którzy wyżej niż walory Sonosa stawiają cenę i moc głośnika.
Na pozór w tym właśnie celu powstał Sonos Roam – w teorii ma przekonać do tego ekosystemu te osoby, dla których inne urządzenia tej marki są za drogie. Choć brzmi to całkiem sensownie i stanowi jeden z ulubionych tricków sprzedażowych (pokazać droższy towar tak, by tańszy – mimo niższej ceny – wydał się wybrakowany) to mam wrażenie, że niewielu klientów sięgnie po Roam właśnie z tego powodu.
Wszystko wskazuje na to, że nowy głośnik wpadnie raczej w ręce dotychczasowych fanów Sonosa: choć z jednej strony 799 zł to niewiele jak na element tego systemu, to z drugiej na przenośny głośnik już całkiem sporo. Roam świetnie wpasuje się w to, co do tej pory oferował Sonos – jest mniejszy i ponad połowę tańszy od Move, a możliwość współpracy nie tylko poprzez Bluetooth, ale i Wi-Fi sprawi, że otrzymamy pełnoprawny, uniwersalny i relatywnie niedrogi element wzbogacający multiroom.
Sonos Roam oferuje:
- sterowanie głosowe,
- 10 godzin pracy na akumulatorze,
- klasę wodoodporności IP67 i odporność na upadki,
- Wi-Fi, Bluetooth, Apple AirPlay 2,
- automatyczną regulację Trueplay (inteligentne dostrojenie dźwięku do otoczenia i odtwarzanych treści),
- dwudrożną konstrukcję.
W oficjalnym sklepie Sonos zapłacimy za ten model 799 zł.