Motorola Edge 40 Pro to topowa odpowiedź Motki na flagowce konkurentów i przez blisko 2 miesiące używałem tego modelu na co dzień – to jedna z tych sytuacji, kiedy nie musisz śpieszyć się z testem, bo kilka pojawiło się wcześniej 🙂
Dzięki uprzejmości agencji reprezentującej markę mogłem więc przez długi czas pracować z tym telefonem tak, jakby był mój – to pozwoliło mi opowiedzieć o nim z nieco innej perspektywy, niż pierwsi recenzenci.
Dlaczego polubiłem się z Motorola Edge 40 Pro? Oto pięć kluczowych cech, przez które telefon spędził w moim ręku o wiele dłużej, niż powinien – przez co zrobił się niewielki zator w reckach smartfonów 🙂
Motorola wie, jak projektować dodatki – niby Ready For to nie rewolucja, ale w praktyce przenosi apki i moc smartfona na prawie każde urządzenie czy ekran
Zaczną od tego, co kusiło mnie od samego, czyli funkcji Ready For, platformy mającej zmieniać smartfona w służbowy komputer, mobilne biuro lub domowe centrum rozrywki. Choć brzmi to nieco zbyt dumie, by było prawdziwe, to okazało się bardzo efektowne i skuteczne!
Jeśli zastanawiasz się właśnie, do czego Ci się to może przydać, to podpowiem, że dzięki temu możemy bezprzewodowo łączyć się z np. z TV lub dużym monitorem, podpiąć pada po Bluetooth i wykorzystywać smartfona jako konsolę – co przy mocy obliczeniowej Motki wcale nie dziwi.
Do tego dochodzi opcja wykorzystania telefonu i telewizora jako domowego centrum wideokonferencyjnego albo monitora + bezprzewodowej klawiatury i myszki + smartfona jako stacji roboczej.
Mnie najbardziej ciekawiło, jak Motka poradzi sobie w tym trybie z pracą na edytorze wideo VN (który swoją drogą polecam, bo nawet w bezpłatnej wersji to niezwykle intuicyjna i bogata w efekty aplikacja) z pulpitem nie na ekranie fona, ale tabletu lub lapka!
I tu pojawił się mały zgrzyt, bo mój 3-letni tablet Huawei MediaPad M5 LTE z ciągle kuszącym, niemal 11 calowym IPSem o rozdzielczości 2560 x 1600px odpadł w przedbiegach – a ja już wyobrażałem sobie, jak będzie cudownie pracować na tak dużym i dotykowym wyświetlaczu. Otóż okazało się, że na Hua nie można zainstalować oficjalnej apki Ready For i to by było na tyle – tablet jej nie obsługuje.
Zanim przejdę dalej, od razu dopowiem, że na tablecie VN nie jest w stanie obrobić nawet minutowego klipu w 4K i wywala apkę. Jak widać, trzyletni tablet tej marki można przekazać dziecku do oglądania YT Kids 😉
Połączenie Moto z lapkiem to inna bajka i tu wszystko poszło jak z płatka. Na Windows 10 bez trudu instalujemy Asystenta Ready For, po czym podpinamy kablem z zestawu smartfon i tadam! Na ekranie laptopa widzimy pulpit Androida z szufladą aplikacji! Działa to bardzo sprawnie i poprawnie skaluje, a co ważne obróbka plików wideo wygląda tak samo, jak na fonie, tyle że … łatwiej i wszystko widzimy jak na dłoni 🙂
Ciekawostka – w czasie pracy w tym trybie na lapku widzimy przychodzące do nas powiadomienia i to jest miły smaczek.
Design i wygoda, którego nie psuje etui. W końcu!
Większość współczesnych smartfonów wygląda jak małe dzieła sztuki, zwłaszcza, jeśli mówimy o ich „pleckach” – pojawiają się modele, które mają różnić się wykończeniem w zależności od egzemplarza i podobno nie trafimy na dwa jednakowe, oryginalne wersje kolorystyczne czy materiałowe czy efektowne szklane tafle.
Tyle, że co z tego, skoro i tak większość z nas nie będzie używała kosztownego fona bez żadnego zabezpieczenia i za chwilę wyląduje on w jakimś etui? No właśnie!
Moto wybrnęła z tego bardzo sprytnie, bo bryła telefonu jest delikatna, z zaoblonymi krawędziami, a plecki jakby efektownie satynowe. Jak chronić takie urządzenie tak, by jednocześnie go nie oszpecić i umożliwić swobodny dostęp do przycisków?
Wystarczy, jeśli w zestawie znajdziemy przeźroczyste etui, które w przeciwieństwie do konkurencyjnych silikonów zostało wykonane z twardego tworzywa sztucznego!
Bateria jest mocna, ale ładowarka to prawdziwy Joker
Kiedy zaczynałem korzystać z Motki, przez pierwsze 2-3 tygodnie bez trudu bateria wystarczała mi na 1,5 a nawet dwa dni pracy (ciągle włączone Wi-Fi, 5G, BT).
Z czasem troszkę się to unormowało i stanęło na dobie działania, ale miałem na urządzeniu zainstalowane naprawdę sporo apek i gier, a do tego często korzystam z komunikatorów czy używam wspomnianego VN do montażu filmików w 4K.
Jednak dobry czas pracy i SoT na poziomie 5-6h to niewiele z radochą, jaką daje 125 W ładowarka! Przyznam, że Motka była pierwszym telefonem z tak mocarnym ładowaniem, z jakim miałem do czynienia nie podczas pokazów, a na co dzień – i to jest coś, co zupełnie zmienia zasady korzystania z urządzenia.
W zasadzie bateria mogłaby być połowę słabsza a i tak miałbym to w głęboki poważaniu – zakładając oczywiście, że nie musiałbym szukać działającego gniazdka z takim pechem, jak pewien komendant spustu granatnika.
W praktyce wygląda to tak, że totalnie rozładowany telefon uzupełnia baterię do pełna w niespełna pół godziny.
Chyba nic więcej nie muszę dodawać 🙂
Motorola Edge 40 Pro to topowa wydajność, tryb gier, piękny wyświetlacz i dobre głośniki
Edge 40 Pro łączy wspaniały wyświetlacz (pOLED o przekątnej 6,67” 2400 x 1080 ze 165 Hz odświeżaniem!) z potężną mocą obliczeniową (Snapdragon 8 gen 2, Adreno 740, 12 GB RAM i 256 pamięci na dane) i taka mieszanka w prakyce sprawdza się tak dobrze, jak można się spodziewać.
Nie dość, że na telefonie nie robią wrażenia wymagające gry, to jeszcze renderowanie kilkunastominutowego nagrania w 4K trwa tu mniej więcej tyle, co w Shotcut na dobrym pececie.
Do świetnej wydajności i nasyconego kolorami, bardzo czytelnego ekranu dołącza też dość umiarkowane nagrzewanie się urządzenia podczas obciążenia – skłaniałbym się nawet do tego, że ciepły telefon trafił mi się tylko na świeżo po odłączeniu od ładowania, a nie nawet po długiej nasiadówce w PUBGa.
Komplet uzupełniają sensowne głośniczki stereo, które dobrze uzupełniają treści streamingowe, oglądane na Motce.
Android z dodatkami od Moto to prosty, wydajny i świetnie przemyślany system
Motorola kontynuuje swoje podejście do delikatnego wzbogacania możliwości czystego Androida i to ciągle sprawdza się kapitalnie, dzięki czemu praca na urządzeniu to czysta przyjemność. Płynność, intuicyjność, schludny design i genialne gesty to coś, co ciągle sprawia, że – przynajmniej dla mnie – Moto pod tym względem rządzi.
Jeśli jesteście ciekawi, czego spodziewać się po oprogramowaniu urządzeń Moto, zobaczcie test Motoroli Edge 30 Fusion.
Aha – z kronikarskiego obowiązku dodam, że producent deklaruje 4 letnie wsparcie bezpieczeństwa i 3 aktualizacje systemu.
A jak z fotografią/filmem? Nie ma się czego obawiać!
Sporo focę i filmuję, a telefon głownie jest dla mnie uzupełnieniem kompaktowego Sony ZV-1, którego wykorzystuję do testów sprzętu.
Motka ma potencjał do pracy w rękach (użyję tego słowa nieprzypadkowo) amatora i pozwala na wiele – zwłaszcza w zakresie filmu, bo znajdziemy tu nawet 8K/30 fps, 4K w 60 fps i tradycyjne FHD w 60 fps. Uwaga – zabrakło możliwości manualnego przełączania się między obiektywami w wyższych rozdzielczościach.
Filmy są ostre, dość naturalne, płynne i dobrze stabilizowane, a do tego możemy kręcić świetnie slow motion z regulacją momentu spowolnienia.
Zdjęcia nie są gorsze i moim zdaniem śmiało mogą konkurować z topowymi modelami konkurencji, choć niekiedy w słabszym świetle mogą wypaść gorzej. Nie miałem problemów, żeby upchnąć fotki z Motki (ha, ale suchar!) w jakichś reckach – aparat działa błyskawicznie, robi piękne makro i może pochwalić się szybki i celnym AF.
Fajnym smaczkiem jest szybkie przełączanie się pomiędzy obiektywem 35 a 50 mm i tu można uzyskać naprawdę ciekawe zdjęcia.
Reasumując: Motorola Edge 40 Pro to smartfon, jaki bez cienia kokieterii mógłby zagościć w moim ręku na co dzień: piękny i wzorcowo wykonany, szybki, z mocarną baterią i jeszcze mocniejszą ładowarką, genialnym ekosystemem i dodatkami, przykuwającym oko wyświetlaczem, a do tego bez kompleksów w zakresie foto/wideo.
Podsumowanie oraz przegląd telefonu „na żywo” zobaczycie w wideorecenzji niżej: