QCY T17 to słuchawki True Wireless, które są jedną z najtańszych propozycji w portfolio marki, która swoją drogą nie słynie z wygórowanych cen (sprawdź test QCY HT05 Melobuds, czyli słuchawek z aplikacją, bogatym sterowaniem i ANC, wycenionych na 170zł!).
Czy oznacza to, że taniutkie T17 bardzo odstają od wyższych modeli QCY? Na szczęście najważniejsze, czyli sensowne i względnie zrównoważone brzmienie, jest tu ciągle obecne. Niestety – nie liczcie na bardziej wysmakowane dodatki jak obsługa w aplikacji, autopauza czy redukcja hałasów otoczenia, bo to po prostu nie ta klasa cenowa.
Pytanie tylko, czy skoro obecnie (10.10.2022) QCY T17 w promocji Komputronika kosztuje dokładnie 69 zł, to jest sens w ogóle na coś narzekać? Za taką kasę można liczyć przede wszystkim na najtańsze Savio, Hamy, Media-Techy czy Blowy i powiem wprost, że to słabo rokujące otoczenie 😉
Sprawdzamy, jak tanie QCY sprawdzają się w codziennym użytkowaniu i czy znajdzie się coś, co pozwoli na nie pomarudzić pomimo niskiej ceny?
Za sprzęt do testów dziękuję INNPRO!
QCY T17: specyfikacja
- Bluetooth 5.1
- Budowa: dokanałowe
- Obsługiwane kodeki: SBC
- Wspierane profile Bluetooth: HSP/HFP/A2DP/AVRCP
- Zakres przenoszenia: 20Hz-20kHz
- Wbudowany mikrofon z ENC,
- Sterowanie dotykowe,
- Możliwość pracy jednej słuchawki autonomicznie,
- Bateria w etui ładującym: 380mAH
- Czas pracy słuchawek na jednym ładowaniu: do 7.5 h muzyka, do 4,5 h rozmowy
- Całkowity czas pracy urządzenia (słuchawki + etui): do 26 h
- Tryb gamingowy,
- Obsługa asystentów głosowych.
Jak widzimy, mamy tu do czynienia z modelem, który dzięki baterii i wersji Bluetooth przypomina urządzenie pozycjonowane nieco wyżej (recenzja QCY T19).
Mam wrażenie, że nawet jak na regularną cenę (czyli 89 zł) i tak trudno się tu do czegoś przyczepić – tym bardziej, że choć strona producenta wymienia jedynie Xiao AI, Siri i Alexę jako obsługiwanych asystentów głosowych, to słuchawki realnie współpracują także z Google.
Co ciekawe, QCY jasno podaje w specyfikacji kodeki (co wcale nie jest tak oczywiste, bo taki JBL zamiata podstawowe rozwiązania pod dywan w każdym modelu, gdzie tylko się pojawią) i wiadomo, że znajdziemy tu najprostsze SBC.
Dopowiem od razu, że mimo to brzmienie jest dość świeże i skręca w stronę T19, a nie T13 (QCY T13 recenzja) i to jest dobra wiadomość, choć fani tłustego basu mogą być niepocieszeni.
Podoba mi się solidna bateria, która tylko trochę odstaje od tego, co znajdziemy w T19, mikrofony z ENC i tryb gamingowy – w tej lidze to nieczęsta mieszanka.
QCY T17: budowa i jakość wykonania
Jak zwykle urządzenie dostajemy w niewielkim pudełeczku w charakterystycznych szaro-żółtych barwach, które jest wspólne chyba dla wszystkich słuchawek marki 🙂
Wewnątrz znajdziemy to, co niezbędne – i nic ponadto. Będą to „pąki”, etui ładujące, 3 pary silikonowych nakładek w różnych rozmiarach i przewód (oczywiście w etui umieszczono złącze USB-C).
Etui jest niewielkie i odróżnia się od tego, co proponowały ostatnie słuchawki QCY: jest podłużne, mocno zaoblone i niezwykle wygodne w przenoszeniu. Zaproponowany kształt bez trudu zmieścimy nawet w małej kieszeni i gdyby nie jakość zastosowanych materiałów, nie miałbym tu żadnych zastrzeżeń.
Niestety, oszczędności dotknęły tu przede wszystkim tworzyw, bo te są przeciętnej jakości, dość cienkie i mizernie spasowane. Klapka jest podejrzanie lekka, sprężyna nie przytrzymuje jej w pozycji otwartej, a do tego wyraźnie rusza się na boki. W zasadzie zastrzeżenia mam głównie do wieczka, bo reszta jest już solidna.
Na pewno na uwagę zasługują „pąki” i to nie tylko ze względu na wyższą jakość wykonania, niż etui, ale przede wszystkim jako ciekawy projekt. Kompaktowe, o sportowym zacięciu (zaraz dopowiem, w czym rzecz), ergonomiczne i mimo dość ubogiego sterowania – wygodne w użytkowaniu.
Będą one dobrym towarzyszem sportowca, ponieważ świetnie trzymają się w kanale ucha – to zasługa świetnego wyprofilowania i niewielkiej gumowanej otoczki/płetwy, która poza kotwiczeniem słuchawki w uchu zapewnia silne pasywne tłumienie hałasów.
To jest wadą i zaletą tych słuchawek jednocześnie – oczywiście wartościowanie będzie zależne od naszych preferencji: jeśli za cenę szczelnego zamknięcia kanału ucha i związane z tym wyciszenie akceptujecie efekt korka, to nie ma problemu.
QCY T17: proste sterowanie, niezłe rozmowy i solidna bateria
QCY T17 prezentują uproszczony, ale przemyślany system sterowania, w którym zrezygnowano z pojedynczego tapnięcia:
- podwójne tapnięcie dowolnej słuchawki pauzuje/wznawia muzykę,
- przytrzymanie prawej słuchawki przez 1.5 s przełącza utwór na następny,
- przytrzymanie lewej słuchawki przez 1.5 s przełącza utwór na poprzedni,
- trzykrotne tapnięcie lewej słuchawki wzbudza asystenta głosowego,
- podwójne tapnięcie w czasie połączenia przychodzącego odbiera/kończy rozmowę,
- przytrzymanie przez 1.5 s dowolnej słuchawki w czasie połączenia ignoruje je,
- trzykrotne tapnięcie prawej słuchawki aktywuje tryb gamingowy.
W praktyce powyższa kombinacja sprawdza się dobrze i choć szkoda, że nie udało się tu upchnąć jeszcze regulacji głośności (ta funkcja bezpośrednio z „pąka” to prawdziwy skarb), to z perspektywy ceny trzeba powiedzieć, że zadanie wykonano z zapasem 🙂
Jakość rozmów jest dobra i spora to zasługa także dużej głośności zestawu, która wynagradza nawet gorszy zasięg GSM. Głos, który słyszymy, jest naturalny i donośny, rozmówcy też nie mieli zastrzeżeń co do tego, w jaki sposób słyszą mnie. Ogólnie pod względem połączeń głosowych nie mam żadnych uwag i sprzęt sprawdza się dobrze.
Producent twierdzi, że „pąki” mogą pracować do 7,5 h w trybie odsłuchu muzyki i niestety aż tyle w moich rękach (uszach?!) nie wytrwały: 6 h to realny czas i uważam, że również satysfakcjonujący.
W zasadzie komfort obsługi i korzystania z QCY T17 stoi na wysokim poziomie, choć ja sam nie przepadam za tak szczelną pasywną izolacją i po półgodzinnym odsłuchu musiałem dać odpocząć uszom.
Jak brzmi QCY T17?
Powiem bez ogródek – od dystrybutora otrzymałem do testów 3 modele QCY za jednym zamachem i – ha, też mi niespodzianka! – do najtańszego z nich zbierałem się jak pies do jeża. Jak widzicie, zupełnie niesłusznie, bo to całkiem udane, uniwersalne słuchawki ze sporym potencjałem, które zadowolą fanów budżetowego ogrania bez nadmiaru basów!
No właśnie – tu chciałbym zaznaczyć, że T17 została tak zestrojona, że radzi sobie z większością rodzajów muzyki i tylko czasem, przy tłustszym brzmieniu w rodzaju Black Eyed Peas czy jakiejś techniawy zabraknie nam odpowiedzi niskich tonów. Bardzo dużo zależy od ułożenia słuchawki w uchu – koniecznie poświęćcie chwilę, żeby wybrać optymalne ułożenie, bo ten model wymaga idealnego dostosowania.
Mówiąc najbardziej ogólnie, QCY T17 najlepiej sprawdzą się w muzyce, która nie jest oparta przede wszystkim na basie – i to tym, jaki jest generowany cyfrowo. Miałem niedosyt niskich tonów choćby w kawałkach Little Big, ale też przy bardziej wyrafinowanym Massive Attack czy rodzimym Hansie Solo. Tu po prostu zabrakło tego charakterystycznego wybrzmienia w czasie, jakie zapewniają już średniopółkowe słuchawki Jabry (zobacz Jabra Elite 4 Active recenzja), gdzie bas ma swoją strukturę i potrafi rezonować.
Za to takie delikatniejsze zestrojenie dobrze sprawdzi się we wszelkiego rodzaju muzyce środka (pop, rock itp.), gdzie mile widziane jest bardziej stonowane i równe brzmienie. Miałem sporo radochy z testów na muzyce Queen, Dzordża Majkela i Eltona Johna (no dobra, z tym ostatnim żartuję!), ale QCY niestraszne też nowe dokonania Dildo Bagginsa czy Budka Suflera z Jackiem Kawalcem na wokalu (Panowie, za „Wontpliwości” mam wiele do odszczekania!).
To po prostu dość kulturalnie złożone brzmienie, któremu brakuje z jednej strony trochę detalu, wymaganego przy klasyce czy jazzie, z drugiej niskich tonów i energii, bez których rave czy mocne electro będzie miało nieco mniej mocy, niż powinno.
Szkoda, że tego modelu nie obsługuje aplikacja QCY, która może pochwalić się naprawdę sensownym i rozbudowanym korektorem, wtedy można byłoby wycisnąć coś więcej z tego urządzenia.
Czy warto kupić QCY T17?
To będzie krótki akapit, bo i kwestia nie jest zbyt skomplikowana 🙂 Masz do wydania max. 80 zł i szukasz słuchawek o raczej zrównoważonym brzmieniu, a do tego nie przeszkadza Ci efekt zatyczek w uchu? Pędź po T17, bo w tej cenie to po prostu pewniak.
Wolisz bardziej energetyczne i basowe brzmienie, a w kieszeni ciągle 8 dyszek? Sprawdź QCY T13, gdzie kosztem klarowności przekazu doboostowano niskie tony i tu fani techno będą zadowoleni 🙂
Mówiąc zupełnie serio: QCY T17 to poprawne słuchawki True Wireless, mogące pochwalić się solidną baterią, dobrej jakości rozmowami, prostym i skutecznym sterowaniem, rozsądnym i uniwersalnym brzmieniem oraz ceną, która wytrąca kontrargumenty!
QCY T17: zalety
- niezły design i maleńkie etui,
- dość zrównoważone, uniwersalne brzmienie i wysoka głośność,
- dobry komfort użytkowania – chyba, że nie lubimy ścisłego dopasowania słuchawki do kanału ucha,
- pasywna izolacja od otoczenia (podobnie jak sportowe UA Flash),
- czas pracy,
- jakość rozmów w tej cenie jest bardzo dobra,
- cena!
QCY T17: wady
- jakość wykonania etui – luźna klapka, cienkie plastiki,
- uproszczone sterowanie,
- przy odkładaniu słuchawek do etui trzeba uważać, by ułożyć je prawidłowo,
- nie działa współpraca z aplikacją QCY,
- efekt zatyczek i brak doprowadzenia powietrza do ucha.
[…] przykładu za QCY T19 (sprawdź test QCY T19) zapłacimy maksymalnie 120 zł, a T17-ki (recenzja QCY T17) kupimy za około 70 […]