Teufel Musicstation to ciekawy sprzęt audio, mogący pochwalić się berlińskimi korzeniami (choć oczywiście produkcja ma miejsce sami wiecie gdzie), który odważnie atakuje niszowy segment urządzeń relatywnie niewielkich, ale wielofunkcyjnych i z ambicjami grania nie tylko streamingu czy radia, ale też … płyt kompaktowych!
To właśnie ta ostatnia możliwość sprawiła, ze poprosiłem Teufela o możliwość recenzji Musicstation – kusiło mnie tak zgrabne urządzenie, wyposażone w technologię Dynamore (bogaty w niskie tony dźwięk przestrzenny), jaką poznałem przy okazji recenzji Teufel Cinebar 11 oraz DAB+, radio internetowe, Bluetooth i FM. Ha! Nie zabrakło bezpośredniego klienta Spotify czy Amazon Music, a do tego różnorodnej obsługi – panel stacji, pilot, apka lub asystent Google.
Obecnie na stronie producenta Teufel Musicstation oferowany jest w cenie promocyjnej wynoszącej dokładnie 2099 zł (przecena z 2799 zł) i od razu zdradzę, że w tej cenie to intrygujący sprzęt, ale z dwoma głównymi wyjątkami!
Jeśli jesteś ciekaw, kto będzie zadowolony z tego modelu, a kto powinien poszukać czegoś innego, zapraszam do lektury (lub, jeśli wolisz oglądać, w podsumowaniu umieszczam link do recenzji Teufel Musicstation na You Tube).
Brzmienie, które podkreśla wyższość CD nad Bluetooth i zadowoli kinomana!
Pierwszy kontakt z muzyką odtwarzaną na Teufelu to przede wszystkim zaskoczenie, że z tak niewielkiej obudowy może wydobywać się tak mocarny dźwięk!
Teoretycznie mamy tu wzmacniacz wielokanałowy pracujący w klasie D, napędzający 4 głośniki szerokopasmowe (15 W) oraz 2 niskotonowe (20 W), wspomagane przez dwa otwory bass reflex, skierowane na boki, ale w praktyce takie zestawienie brzmi tak, że bez wahania mógłbym polecić ten model nawet do sporego salonu, gdzie grałby pierwsze skrzypce.
Musicstation potrafi zadudnić fajnym, miękkim i nisko schodzącym basem, a do tego sprytne ułożenie głośników sprawia, że mamy całkiem sensowne rozłożenie muzyki w przestrzeni. Muszę się do czegoś przyznać: testowałem to urządzenie przede wszystkim jako odtwarzacz CD, radia cyfrowego i streamingu, bo brzmienie po Bluetooth moim zdaniem postawia sporo do życzenia…
Niestety – choć mamy tu obecność AAC i ograniczenia kodeka nie powinny być zbyt odczuwalne, to jednak różnica w jakości CD vs. Bluetooth była kolosalna – zarówno w zakresie czystości, szerokości i stereofonii, jak i zwyczajnej głośności muzyki. Trochę szkoda, że na pokładzie Musicstation zabrakło aptX – może wówczas byłoby łatwiej powalczyć z płytami czy nawet radiem DAB.
Przychodzi mi do głowy jedno proste porównanie – na BT urządzenie zachowywało się tak, jak auto, w którego silniku przestaje pracować jeden cylinder. Niby dalej można jechać, ale … po co się męczyć 🙂
Jednym słowem w zakresie brzmienia Teufela trzeba odróżnić transmisję po BT jako źródło słabsze i jeśli to jest Wasz główny sposób słuchania muzyki (np. subskrybujecie Tidala i puszczacie muzę na zewnętrzny sprzęt), to rekomendowałbym zakup innego urządzenia – choćby któregoś z głośniczków Sonosa, bo to już zupełnie inna klasa.
Za to Musicstation potrafi wybrzmieć, grając z CD i wówczas można cieszyć się dobrymi wrażeniami – dźwięk jest soczysty, jędrny, ocieplony (ale nie do przesady – i na dodatek można to ściągnąć ustawieniami korektora), angażujący i sprawiający wrażenie, jakby dobiegał z bardziej klasycznego sprzętu w rodzaju „zwykłej” miniwieży stereo dobrej klasy.
Czy warto kupić Teufel Musicstation? Tak, ale wtedy, jeśli posiadasz kolekcję CD albo jesteś maniakiem radia cyfrowego, a do tego masz ograniczone miejsce na sprzęt!
Teufel przy okazji swojej multifunkcyjnej stacji muzycznej wykonał kawał dobrej roboty, jednak nie obyło się bez zgrzytów i to o nich chciałbym najpierw powiedzieć. Będzie to przede wszystkim przeciętność, jaka wdarła się do brzmienia po Bluetooth oraz wyświetlacza, a do tego górny panel obudowy z lśniącego samsungopodobnego plastiku w stylu „pjanoblak”.
W zasadzie to tyle – bo poza tym Musicstation to świetne rozwiązanie dla osób, które szukają grajka mającego zmieścić się na niewielkiej przestrzeni, a w razie potrzeby bez problemu potrafiącego nagłośnić domówkę 🙂
Do tego rozpieszcza brzmienie, zwłaszcza z płyt kompaktowych – w tym zakresie Teufel zdradza swój muzyczny rodowód i pokazuje, że nie boi się nawet trudnych w reprodukcji albumów artrockowych czy – szerzej – progresywnych. Oczywiście nie jest do sprzęt dla audiofila, bo dźwięk radośnie skręca w stronę emanacji niskich tonów, ale nie będzie to zestrojenie zbyt ciemne, dyskredytujące średnicę.
W zasadzie mam wrażenie, że producent osiągnął tu mądry kompromis pomiędzy rozmiarami urządzenia a jego brzmieniem, które potrafi wywołać uśmiech.
Dodajmy do tego szerokie możliwości streamingowe (na szczęście nie tylko z wykorzystaniem Bluetooth, ale też Wi-Fi, DAB, zewnętrznego sygnału po minijack czy USB), a robi się naprawdę multi, a do tego w wersji mini w zakresie gabarytów.
Teufel Musicstation: zalety
- potężne brzmienie, zaskakujące jak na gabaryty urządzenia,
- świetnie brzmienie z CD i radia DAB,
- sensowne sterowanie – zwłaszcza brawa za klasycznego pilota i fajny bajer z „wirtualnym” pokrętłem głośności,
- opcje streamingu z intuicyjną konfiguracją Wi-Fi i odrębnym źródłem Amazon Music oraz Spotify,
- elegancki i stonowany projekt, który szybko się nie zestarzeje,
- świetne wymiary – zmieści się tam, gdzie nie da rady konwencjonalna miniwieża (parapet, wąska półka) i kapitalna ustawność dzięki bocznym otworom bass relfex.
Teufel Musicstation: wady
- przeciętne brzmienie po Bluetooth,
- okazjonalne problemy z radiem FM,
- panel łapie kurz i odciski palców,
- przeciętny wyświetlacz – w tej klasie sprzętu chciałoby się AMOLEDa!
A może szukasz większego (i mocniejszego) sprzętu do salonu? Sprawdź test Teufel Stereo M – potężnych kolumn aktywnych z funkcjami inteligentnymi!