Cudownie: w końcu handlarze opinii w necie poczuli bat na własnej …!

Szukamy butów, mechanika, wyjazdu i odruchowo sprawdzamy opinie w sklepach internetowych czy Google Maps. O ile influenserzy dostali już nieco po łapkach i czytelnie zaczęli oznaczać treści sponsorowane, tak do dziś wertujemy opinie zwykle anonimowych osób i zastanawiamy się, czy są one prawdziwe, czy to jednak dzieła agencji marketingowych – lub nieuczciwej konkurencji, bo też o takich praktykach trzeba wspomnieć.

Wystarczy przypomnieć jedno – z badań UOKiK wynika, że aż 93% osób kieruje się w swoich decyzjach zakupowych tego typu opiniami!

Na moje januszowe serduszko polał się dziś garniec miodu, bo UOKiK nałożył kary na przedsiębiorców oferujących fałszywe opinie. Może i kary nie są szczególnie drakońskie (bo firmy nie są szczególnie potężne), ale mam wrażenie, że wystarczą, żeby odstraszyć inne płotki przed podobnym żerowaniem na naiwności klienta!

No to rzućmy okiem, co ciekawego się wydarzyło i kto dostał po skórze!

40 tys. zł kary za handel fałszywymi opiniami wystarczy jako straszak?

„Pozyskaj pozytywne opinie w Google”, „Posiadasz negatywne opinie w Google Maps? Pomożemy Ci je poprawić” – w taki sposób przedsiębiorca zachęcał do zakupu swoich usług. Agencja z Poznania zajmuje się szeroko rozumianymi internetowymi usługami marketingowymi, w tym również pozyskiwaniem opinii do wizytówek Google.

W wyniku trwającego od sierpnia 2022 r. postępowania Prezes UOKiK uznał stosowane przez przedsiębiorcę praktyki za nieuczciwe i nałożył na niego karę w wysokości 40 tys. zł. Ponadto właściciel firmy musi poinformować o wydanej decyzji w wykorzystywanych przez siebie serwisach.

Jesteście ciekawi, jak można dorobić się na takich małych  kłamstewkach? W komunikacie prasowym UOKiK podano nawet konkretny cennik: dostępnych było 6 pakietów od small do premium, w tym ostatnim można było za 1200 zł kupić 100 opinii! Wyobrażacie sobie ten ogrom pracy? Zakładasz mozolnie 100 kont na mailu Google, logujesz się w Mapach, odnajdujesz kontrahenta i piszesz, co ci tenże w briefie podpowiedział, dokładając tu i ówdzie odrobiny ułańskiej fantazji dla większej wiarygodności.

1200 zł za taką robotę, a do tego opłacić jeszcze podatki … Jak żyć?

Oczywiście to nie koniec opowieści, bo poznańskiego przedsiębiorcę ściga rzeszowski marketingowiec – sprawa jest w toku.

Mówiąc zupełnie poważnie nie chodzi mi o znęcanie się nad formami działalności, jaką wybrali wspomniani biznesmeni, ale raczej o to, że dotąd działanie UOKiK kojarzyło mi się z patrzeniem na ręce możnym tego świata i wielkim markom, które często bezkarnie pozwalają sobie na małodruczkowe dopiski, nie do końca legalne w naszym kraju.

A tu proszę: okazuje się, że można się dobrać do skóry nawet rekinom biznesu z Poznania, Rzeszowa czy innego Pcimia!

Oby tak dalej!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NAJNOWSZE