TRN TA3 to jedne z tych słuchawek, o których mogliście dotąd nie słyszeć – a przynajmniej ja nie miałem o nich pojęcia. Ale kiedy w otchłaniach Aliexpress trafiłem na ten model , reklamowany jako nowość, nie mogłem się nadziwić, czego to egzotyczne marki nie wymyślą. I to po taniości!
Czyżby po smakowitej a dalekowschodniej Kinerze (Kinera Celest Gumiho test), kuszącej planarnym przetwornikiem „za grosze”, przyszedł czas na kolejny niespodziewany smaczek?
TRN TA3 mają trzy przetworniki, które są synchronizowane jak w trójdrożnej kolumnie!

Jak już przyznałem, nie miałem dotąd pojęcia o marce TRN, ale już na starcie ma u mnie plusika za przypomnienie TPN25, podziemnej kapeli dyskotekowej lansowanej w swoim czasie na RTL 7. A całkiem serio to oferta tego producenta jest dość absorbująca (ponad 20 urządzeń dostępnych na stronie domowej!), a nowość w postaci TRN TA3 potrafi przykuć uwagę na 40%.
Skąd to zaciekawienie mało znanymi słuchawkami? Otóż mogą one pochwalić się aż trzema przetwornikami – i to nie byle jakimi! Będą to:
- dynamiczny z 10-milimetrową membraną pokrytą berylem,
- dynamiczny z 6-milimetrową membraną pokrytą tytanem,
- zbalansowana armatura Knowles 33518.
Całością steruje trójpasmowa zwrotnica, a wnętrze obudowy posiada specjalne pochłaniacze akustyczne.

Do konstrukcji obudowy wykorzystano półprzeźroczyste tworzywo sztuczne, a jej część zewnętrzna została ozdobiona stopem cynku. Dobre wrażenie robi także 4-żyłowy, przeplatany posrebrzany przewód miedziany oraz pleciony z miedzi beztlenowej, a fajną ciekawostką będzie wymienne złącze z pozłacanymi gniazdami audio 3,5 mm/2,5 mm/4,4 mm.
Podstawowa specyfikacja to pasmo przenoszenia na poziomie 20Hz-20kHz, czułość 118dB i impedancja 10Ω.
Na koniec została nam cena TRN TA3, która obecnie na stronie producenta wynosi około 335 zł! W tej półce z pewnością jest to model, który trzeba, a nawet można spróbować 😉