Lubię G-Shocki i jestem z tego pokolenia, dla którego ta marka stanowi synonim zegarka odpornego niemal na wszystko. Owszem, często są to urządzenia toporne i zwyczajnie duże, ale dzięki temu niestraszne im uderzenia, woda, pył, a zwykle obsłużymy je w biegu nie zastanawiając się nad tym, jak wciskać maleńkie guziki.
Do tego G-Shock jest legendą. Zastanawiałem się sporo, zanim napisałem te słowa, bo co rusz słyszymy o legendach ze świata zegarków czy elektroniki i to słowo sporo straciło na wartości. Ale ten japoński nosorożec do dziś stanowi jeden z pierwszych wyborów wszędzie tam, gdzie urządzenia są narażone na trudne warunki pracy – w służbach mundurowych, górskich, wodnych, ratowniczych i wśród pasjonatów podróży, pływania czy survivalu.
G-Shocki miały być proste w obsłudze, czytelne w każdych warunkach i odporne na zagrożenia z zewnątrz, a do tego wyglądały jak dopełnienie „prawdziwego” faceta – coś jak kiedyś Marlboro w kąciku ust amerykańskiego kowboja.
A dziś? No właśnie … Czy próba przeniesienia legendy na inne kręgi odbiorców ma sens? Do tego dochodzi druga kwestia: jak G-Shock wygląda na tle smartwatchy, zwłaszcza tych, które jak Garmin (zobacz ewidentnie g-shockowy Garmin Instinct 2 Solar lub droższe urządzenie test Garmin Epix 2) nie boją się wchodzić w nisze dotąd zarezerwowane dla klasycznych zegarków dla zamożnych twardzieli?
Najpierw spójrzmy na specyfikacje GA-B2100 i GM-B2100!
G-Shock GA-B2100: specyfikacja
- Wymiary: szerokość koperty 45 mm, grubość 12 mm, waga 52 g
- Materiały: karbon+tworzywo sztuczne, szkło mineralne
- Odporność na wstrząsy/uderzenia
- Mechanizm kwarcowy MIYOTA
- Ładowanie słoneczne Tough Solar
- Funkcje: wodoszczelność 200m, podświetlenie, budzik, stoper, datownik, timer, czas światowy, Neobrite
- Bluetooth: po sparowaniu z aplikacją automatyczna regulacja czasu, wyszukiwanie telefonu, kontrola ustawień
G-Shock GM-B2100: specyfikacja
- Wymiary: szerokość koperty 44,4 mm, grubość 12,8 mm, waga 165 g
- Materiały: koperta i bransoleta ze stali szlachetnej, szkło mineralne
- Odporność na wstrząsy/uderzenia
- Mechanizm kwarcowy MIYOTA
- Ładowanie słoneczne Tough Solar
- Funkcje: wodoszczelność 200m, podświetlenie, budzik, stoper, datownik, timer, czas światowy, Neobrite
- Bluetooth: po sparowaniu z aplikacją automatyczna regulacja czasu, wyszukiwanie telefonu, kontrola ustawień
Jak widzicie, zegarki różnią się materiałami i wymiarami/masą, bo główna specyfikacja – pozwólcie, że użyję określenia z Legendy o śnieżnym koczkodanie – jest tożsama.
Jak to wygląda z perspektywy wyceny? Otóż dziś za wersję w metalu musimy zapłacić przynajmniej 2300 zł, a wersja węglowo-plastikowa startuje od niespełna 600 zł. Nietrudno obliczyć, za full metal płacimy prawie 4x tyle, co tworzywa i jestem w stanie to zrozumieć, bo cena (choć wiele osób może skutecznie stopować) jak na sikor, mogący służyć nam przez dekady, nie jest wygórowana.
Czy pomysł na BuiltDifferent ma więcej sensu, niż mi się wydaje?
Uprzedzę Was na wstępie, że całość mojej opinii i więcej o samych zegarkach znajdziecie w wideorecenzji GA-B2100 i GM-B2100, do które obejrzenia zapraszam, tu natomiast chciałem skupić się na tym, czego oczekiwałem od G-Shocków, a co dostałem od urządzeń firmowanych przez strategię BuiltDifferent.
Przede wszystkim uprzedzę w jednej kwestii: co nieco wiem, na czym polega #BuiltDifferent i niestety idea tego konceptu przemawia do mnie średnio. Tak na 12%. Szukanie drogi do nie-dżiszokowego pokolenia poprzez modowe inspiracje wydaje mi się kulawe już na starcie i to nie tylko dlatego, że dziś oszczędni młodzi kupią sobie Mi Banda i będą zmieniać paski po 5 zł za sztukę, a fani Apple bez mrugnięcia okiem wydadzą 500 zł na nylonową tęczę do ich Watcha, więc kolorem zegarka niewiele zdziałamy.
G-Shocki stawiają w nowej kampanii na kolekcjonerstwo i odporność/długowieczność, a obie te cechy – o ile nie dotyczą obrazków NFT – generacji Z delikatnie mówiąc … zwisają z postrzępionych spodni.
Miałem G-Shock GA-B2100 i GM-B2100 i nie zgadniecie, którą wersję chciałbym sobie zostawić!
Kiedy dotarły do mnie oba urządzenia, nie będzie chyba zaskoczeniem, że dobrałem się od razu do Full Metalowego GM-B2100 i to nie tylko dlatego, że od zawsze chodzi za mną absurdalna chęć posiadania GMW-B5000D-1ER. Na zdjęciach ten model wyglądał naprawdę ciekawie i to nawet w miedziano-złotej kolorystyce, jaka do mnie trafiła.
GM-B2100 po wyjęciu z puszki potrafi przykuć oko – stal o charakterystycznym zabarwieniu dosłownie lśni i przyciąga wzrok. Sikor jest spory (ale nie na tyle, żeby wyglądać jak typowo modowe modele!) i przyjemnie ciężki (165 g to naprawdę sporo i trudno zapomnieć, że mamy coś na nadgarstku).
Mimo masy bransoleta jest niezwykle wygodna i jak dotąd była najlepszą, jaką miałem przyjemność nosić:
- nie wyrywa włosków (wiem, brzmi dziwnie, ale mam jakiś uraz po Lorusach i Hua – zobacz test Huawei Watch GT3),
- łatwo ją wyregulować (mamy mechanizm w zapięciu + możliwość wyjęcia ogniw),
- nie rozpina się, a samo zapięcie trzyma mocno i pracuje bezgłośnie.
Zegarek wygląda solidnie i zwraca na siebie uwagę – kilka osób pytało mnie wprost, co to za model i większość była zdziwiona, że to G-Shock obsługujący Bluetooth! No właśnie, tu docieramy do tego, co sprawiło mi najwięcej kłopotów, czyli czytelności tarczy i obsługi obu modeli… Gdyby nie aplikacja, po prostu nie chciałoby mi się przeklikiwać maleńkimi przyciskami kolejnych elementów menu!
Dotyczy to zarówno wersji metalowej, jak GA-B2100: gdyby nie wsparcie aplikacji, w której możemy przejąć stery nad zegarkiem (do tego dochodzi automatyczna synchronizacja czasu kilka razy dziennie, więc nie mamy problemów z dokładnością chodu ani zmianą zima/lato) to musiałbym chyba siedzieć nad G-Shockami z pęsetą. A przypomnę, że mówmy o zegarkach mających pracować w trudnych warunkach, czyli możemy mieć np. mokre czy zmarznięte palce a obsługa ma być i tak możliwa!
Do tego dochodzi druga kwestia, która zmotywowała mnie do napisania tego tekstu – otóż fotki reklamowe tak prezentują tarcze zegarków, że wydają się być one bardzo czytelne (coś jak przekłamania w informacjach prasowych zdjęć wyświetlaczy LCD, które wyglądają na nich jak OLEDy).
Rzeczywistość jest niestety bardziej bolesna – taki mały wyjątek potwierdzający regułę 😉 – i uważam, że cyfrowy wyświetlacz, jaki znajdziemy na obu urządzeniach, jest ZA MAŁY! Niewiele na nim widać, a już wazę goryczy przelało podświetlenie w postaci pojedynczej diody, skierowanej w zasadzie tylko na ten maleńki wyświetlacz. I znów wrócę do genezy G-Shocka, który powinien gwarantować czytelność przy minimalnej uwadze w każdych warunkach, a te zegarki tego nie zapewniają.
Jak widzicie, nie mam zastrzeżeń co do samej budowy G-Shocków GA-B2100 i GM-B2100, bo oba zegarki są pod tym względem świetne. Obiekcje dotyczą designu i słabej czytelności oraz obsługi tych urządzeń, które bez wsparcia apki są uciążliwe w ustawieniach!
Obiecałem, że przyznam się do tego, który model mógłbym mieć jako własny i byłby to … tańszy i wykonany z tworzyw GA-B2100! Uzasadnienie jest proste: to cudownie lekki, przyjemny w noszeniu, dyskretny (G-Shock, który bez trudu mieści się pod mankietem koszuli i do tego nie rzuca się w oczy!) zegarek ze wsparciem aplikacji, który staje się cichym towarzyszem dnia.
Gdyby nie czytelność, podświetlenie i zbyt małe (przynajmniej dla mnie!) przyciski …
Poniżej znajdziecie opinię o G-Shock GA-B2100 i GM-B2100 w wersji wideo, gdzie widać czytelność tarcz i obsługę/aplikację:
Chciałem serdecznie podziękować za wypożyczenie urządzeń do sprawdzenia agencji reprezentującej G-Shocki w Polsce – tym bardziej, że nie jestem bezkrytycznym fanem marki 😉