Xiaomi Watch S1 Pro to jeden z tych zegarków, które idealnie wpisują się w rywalizację pomiędzy przerośniętymi opaskami a „prawdziwymi” smartwatchami, bo z jednej strony wygląda jak urządzenie premium, z drugiej razi podobieństwem do Huawei i aplikacją, ograniczającą potencjał modelu!
Jak nie lubisz Huawei, to szykuj 1,5 tys. zł na Xiaomi Watch S1 Pro – będzie podobnie, o ile polubisz specyficzną apkę
Muszę się do czegoś przyznać: uważam, że smartwatche osiągnęły już ten pułap, że niezależnie od funduszy, jakie chcemy przeznaczyć na inteligentny zegarek/opaskę, to bez trudu znajdziemy coś, co będzie rokowało i zapewni dobre wyniki analiz ruchu, wysiłku, snu i podstawowych wskaźników zdrowotnych w stylu tętna/SpO2.
To już nie te czasy, kiedy Xiaomi potrafiło mierzyć tętno z rolki po papierze toaletowym, ale wciąż zbyt różowo nie jest, bo o ile kiedyś mogliśmy pomarudzić na wątpliwe funkcje zegarków, tak dziś coraz trudniej odróżnić produkty konkurencyjnych marek od siebie!
Pal licho podobieństwa tanich (choć całkiem funkcjonalnych) kształtów na przykład takiego Watch 3 Pro (recenzja realme Watch 3 Pro), stylistyką nawiązującego do słynnych zegarków Apple – bardziej drażni mnie fakt, że chińskie marki wypuszczają urządzenia, gdzie możesz zmienić logotyp producenta i nie wiesz, czy to Huawei, czy Xiaomi!
Właśnie w tych kategoriach myślę o najnowszym Xiaomi Watch S1 Pro, który wygląda niemal jak Hua GT2 Classic z przyciskiem dolnym pożyczonym z GT Runner (zobacz test Huawei Watch GT Runner), a do tego niezbyt ma się czym pochwalić, zwłaszcza, jeśli weźmiemy dodatek „Pro” przy oficjalnej nazwie.
Rzućmy okiem, co proponuje nam Xiaomi Watch S1 Pro:
- 1,47-calowy wyświetlacz AMOLED 480 x 480 px o jasności 600 nitów, chroniony szafirowym szkłem,
- ponad 100 tarcz do wyboru,
- rozmowy po Bluetooth,
- bezprzewodowe ładowanie i czas pracy do 14 dni (bateria 500 mAh),
- obsługę opartą o MIUI Watch OS,
- rozbudowane pozycjonowanie (BNS, GPS, GLONASS, GALILEO, QZSS),
- płatności zbliżeniowe NFC (w Polsce nie wszystkie banki współpracują z Xiaomi Pay!),
- monitoring tętna, natlenienia krwi i temperatury skóry,
- ponad 100 dyscyplin sportowych oraz 10 programów dla biegaczy,
- 3 osiowy akcelerometr i taki sam żyroskop, czujnik magnetyczny, oświetlenia, ciśnienia atmosferycznego.
Od razu przejdę do sedna: technikalia tego urządzenia nie są niczym szczególnym i naprawdę trudno mi znaleźć uzasadnienie dla określenia Pro – no, chyba że chodzi wyłącznie o sprawianie wrażenia elegancji, bo tego „srebrnej” wersji na pewno nie da się odmówić.
Niepokoi mnie kilka kwestii i będzie to przede wszystkim jasność wyświetlacza: mamy tu 600 nitów, a przypomnę, że taki GTS 4 (recenzja Amazfit GTS 4) może pochwalić się wartością aż 1000 nitów, a do tego jest sporo tańszy. W zasadzie wszystkie funkcje Xiaomi Watch S1 Pro już były, czy to w Huawei, czy Amazficie, i na dokładkę z przywołanych marek to właśnie Xiaomi ma najsłabszą aplikację.
Jeśli zegarek będzie współpracował z Xiaomi Wear, to powiem Wam od razu, że nie jestem entuzjastycznie nastawiony do jego możliwości. Miałem okazję testować pierwsze dwa „smartwatche” od Xiaomi i powiem wprost: o ile smartbandy marki są od jakiegoś czasu wzorem dla całego segmentu, tak zegarki pozostawały o krok do tyłu za Huawei i Amazfit.
Niedokładne pomiary, mało analiz potreningowych, nijakość menu i ogólnie wrażenie korzystania z opaski zamkniętej w kopercie zegarka to wrażenia, które zapamiętałem z Mi Watch i jego chińskiej wersji w applepodobnej kopercie.
Ciekawe, jak Xiaomi Watch S1 Pro poradzi sobie na naszym rynku, gdzie w niższych cenach można wybrzydzać w analogicznie wyposażonych zegarkach od Huawei czy Amazfit, nie mówiąc już o konkurencji w rodzaju sportowego Suunto (recenzja Suunto 5 Peak, wycenionego na około 850 zł) czy bezkompromisowego (bo wyposażonego w kultowe oprogramowanie i AMOLED) Garmina (recenzja Garmin Venu 2, za który obecnie zapłacimy tyle, ile za nowość od Xiaomi)!