Bezprzewodowa nirwana? Recenzja Philips Fidelio L3!

Philips Fidelio L3 to już dość leciwe nagłowne słuchawki Bluetooth, z którymi po raz pierwszy miałem do czynienia około roku temu (swoją drogą muszę w tym miejscu dać ujście truizmowi w postaci westchnienia, jak ten czas mknie, ale tym razem bez nosaczowego dodatku w postaci zdania: „kiedyś to było”) i jakie wywarły na mnie dobre wrażenie.

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
Philips Fidelio L3 / fot. OffTech

Muszę się Wam jednak do czegoś przyznać: przy pierwszym kontakcie z L3 byłem przekonany, że ten model naprawdę namiesza na rynku i będzie sprzedażowym hiciorem, a wygląda na to, że chyba przestrzeliłem!

Mimo solidnego wyposażenia Philips miał problemy z pokonaniem Sony czy Technicsa (sprawdź recenzję Technics EAH-A800) i co najzabawniejsze, z racjonalnego punktu widzenia trudno wskazać, dlaczego!

Tym chętniej wróciłem do recenzji Fidelio L3 i nie chwaląc się powiem od razu – zagadka rozwiązana! Już wiem, dlaczego Philipsowi było ciężko się przebić i dlaczego teraz jest bardziej z górki 🙂

Philips Fidelio L3: specyfikacja

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
  • Budowa: nauszne zamknięte
  • Aktywna redukcja hałasu ANC
  • Łączność: Bluetooth 5.1
  • Kodeki: aptX HD, aptX, SBC, AAC
  • Średnica przetwornika 40 mm
  • Pasmo przenoszenia przewodowe: 7-40000 Hz
  • Impedancja: 16Ω
  • Czułość: 103 dB
  • Czas pracy do 38 h
  • Obsługa połączeń głosowych, szybkie ładowanie, Fast Pair, dedykowana aplikacja, 2 połączenia jednocześnie, certyfikat Hi-Res Audio, autopauza
  • W zestawie: adapter samolotowy, futerał ochronny, przewód audio, przewód USB-C
  • Waga: 360 g

Już sporo wody w kranach upłynęło od momentu, kiedy miałem ostatni raz L3 w ręku i muszę Wam powiedzieć jedno – wciąż będę podawał ten model jako jeden z tych, które grają świetnie bez obsługi LDAC!

Choć z dzisiejszej perspektywy brak tego kodeka dla jakiejś grupy potencjalnych użytkowników może być trudny do przełknięcia, to będę się ciągle upierał, że nawet w końcówce 2022 roku warto brać pod uwagę słuchawki bez LDAC, oczywiście o ile cena będzie odpowiednio niska 🙂

Wracając do samej specyfikacji bezprzewodowych Fidelio, to mamy tu do czynienia z solidnym urządzeniem, któremu w zasadzie niczego nie brakuje, żeby zawalczyć o portfele melomanów. O podstawowej kwestii związanej z kodekami już wspomniałem, natomiast cała reszta to już górna półka!

Otrzymujemy tu bowiem wysokiej jakości materiały, nietypowy design, aptX HD, sterowanie dotykowe+przyciskami, dedykowaną aplikację, sensowną baterię, zaskakująco sprawne ANC i przede wszystkim brzmienie, które świadczy o tym, że nie tylko wygląd zahacza o premium!

Philips Fidelio L3: design nawiązujący do starszego brata, ale … zamknięty!

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
Philips Fidelio L3 / fot. OffTech

Jeśli mieliście do czynienia z przewodowymi Fidelio X3 (Philips Fidelio X3 test), konstrukcja wyda się Wam od razu mocno znajoma! I bardzo dobrze, bo to właśnie design z charakterystycznymi metalowymi pierścieniami okalającymi muszle, skórzanym pałąkiem i szarościami sprawia, że te urządzenia wyróżniają się spośród konkurencji już na pierwszy rzut oka.

L3 są sporo mniejsze od X3, ale to nie koniec różnic. Podstawowa jest związana z tym, że nausznice są bardziej kompaktowe, a ich poduszki to skóra zamiast weluru – co ciekawe, choć zachowano charakterystyczną owczą skórę na górze pałąka, to już jego dół został wykończony tkaniną.

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech

Cała konstrukcja została osadzona na tradycyjnej, metalowej szynie, którą regulujemy z wyraźnym i przyjemnym oporem – to także zupełnie inne rozwiązanie, niż w przypadku większej X3-ki, gdzie za dopasowanie odpowiadała samoregulująca opaska.

Całość jest świetnie spasowana, nie skrzypi, nic tu nie jest w żaden sposób poluzowane: bez dwóch zdań materiały i wykonanie to górna półka.

Trochę brakowało mi możliwości składania słuchawek do wewnątrz, jak choćby w przywoływanych już Technicsach (ale też tańszych Fresh N Rebel Clam Elite), bo to pozwala łatwiej upchnąć słuchawki w plecaku – tym bardziej, że poza etui standardowym, z utwardzanymi krawędziami, znajdziemy tu specjalny woreczek na słuchawki.

Szukasz słuchawek o klasycznym designie i solidnym wykończeniu? Na pewno jednym z modeli, które warto będzie sprawdzić, jest testowany Fidelio!

Philips Fidelio L3: komfort użytkowania

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
Philips Fidelio L3 / fot. OffTech

Konserwatywna budowa sprawia, że ze słuchawek korzysta się co najmniej przyjemnie, choć np. trzeba pogodzić się z tym, że przełączamy się pomiędzy trybami ANC za pomocą fizycznego przycisku, a nie gestu na muszli.

Co ciekawe, podstawowe elementy sterowania możemy już wykonać przeciągając bądź uderzając w panel dotykowy na zewnętrznej części nausznicy, tak jak choćby w przypadku Sony serii WH (przesuwanie góra-dół regulacja głośności, przód-tył utwór następny/poprzedni). Na ogół sterowanie działa prawidłowo, choć zdarza się, że L3 nie odnotuje co jakiś czas któregoś z gestów.

Obsługę ułatwia obecność autopauzy (po zdjęciu słuchawek z głowy muzyka zostaje wstrzymana, a jeśli założymy je z powrotem przed przejściem w tryb czuwania, zostanie sama wznowiona). Fajnym bajerem będzie obsługa gestu przykrycia dłonią nausznicy, co ma sprawiać, że możemy wymienić kilka zdań bez konieczności zdejmowania słuchawek – wyłączą one ANC i samodzielnie włączą tryb transparentny.

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
Philips Fidelio L3 / fot. OffTech

Czas pracy to mocna średnia półka, bo choć nawet wśród tańszych słuchawek znajdziemy mocniejsze baterie (choćby genialne pod tym względem Tronsmart Apollo Q10), to realnie 26 h na jednym ładowaniu z ANC jest porządnym rezultatem.

Rozmowy są na dobrym poziomie, jednak jeśli to one mają być Waszym priorytetem, to lepiej nieco dołożyć i pójść w Sony/Jabrę, bo tam transmitowanie połączeń głosowych jest po prostu lepsze.

Wiek tego modelu zdradzi na pewno aplikacja, bo nie ma co ukrywać, że Philips Headphones ma lekko archaiczny interfejs, a do tego nie oferuje tego wszystkiego, do czego przyzwyczaiły nas topowe produkty konkurencji (od regulacji ANC po dostosowanie sterowania do własnych preferencji).

Trzeba jednak powiedzieć, że mimo to apka wykonuje swoje zadania poprawnie i pozwala np. dostosować brzmienie do tego, co lubimy (wystrzegajcie się jednak preinstalowanych ustawień, bo te są – delikatnie mówiąc – chybione).

Największym zaskoczeniem było dla mnie ANC, bo zapamiętałem je jako słabsze niż w rzeczywistości! A Philips Fidelio L3 ma tu naprawdę sporo do powiedzenia i radzą sobie dobrze z większością zadań, jakie przed nim postawimy. Duża to zasługa także niezłej pasywnej izolacji (pady obejmują nasze uszy, a same słuchawki posiadają dość mocny nacisk, co przy grubej warstwie pianki na nausznicy także dokłada swoje 5 groszy).

W zasadzie bez trudu pozbędziemy się dźwięków rozmów wokół nas czy telewizora w tle, a standardowe głośniejsze odgłosy jak muzyka na siłowni czy szum odkurzacza również zostaną mocno ograniczone. Nie jest to może podium tuż obok Sony, ale solidne 4+ w skali studenckiej nie będzie tu chybioną oceną.

Na koniec powiem jeszcze dwa zdania w kwestii wygody. Bez problemu można słuchać muzyki przez dłuższy czas, ale nie przepuszczające powietrza pady wymagają tego, by co jakiś czas „przewietrzyć” uszy. Sam lubię, jak słuchawki trzymają się głowy stabilnie, stąd mocniejszy nacisk mi nie przeszkadzał – ale jeśli preferujesz modele, których niemal nie czuć po założeniu, to raczej nie ten adres.

Jak brzmi Philips Fidelio L3?

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
Philips Fidelio L3 / fot. OffTech

Zacząłem swoją przygodę z Fidelio L3 od popu i na pierwszy ogień poszedł „I Gotta Feeling” BEP, który zabrzmiał tak, jak oczekiwałbym od słuchawek o dużej muzykalności: energetycznie, dość szczegółowo, z mocą która nie pozostawia słuchacza obojętnego i każe nam ruszać przynajmniej główką 😉

Muszę przyznać, że pierwszy raz właśnie na L3-kach usłyszałem słynne „Wontpliwości” Budki Suflera i słuchawki wydobyły z tego kawałka całą magię grania, będącego jednym wielkim ukłonem w stronę gigantów rocka z lat 70-tych z Zeppelinami i Lynyrd Skynyrd na czele. Świetne, „żywe” brzmienie gitary prowadzącej i frazy wykrzyczane przez Kawalca są wielowymiarowe, przestrzenne i po prostu dają czadu!

Podobnie Monofon z „Ich wszystkich” w interpretacji Philipsa ma w sobie fajny miks surowizny, pulsującej sekcji rytmicznej, świetnie wychwyconych partii góry perkusji i takiego naturalnego przenikania się instrumentarium i wokalu. Owszem, basu jest tu sporo, ale w niczym nie przeszkodzi on w tym, żeby cieszyć się smaczkami tła w rodzaju pojawiających się dęciaków – ba, nawet wypowiadane z przekąsem frazy nabierają tu szerszego rezonu.

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
Philips Fidelio L3 / fot. OffTech

Ale nie dajmy się zwieść, że bezprzewodowe Fidelio to słuchawki, które wykrzesają sporo tylko z rocka i popu, bo niestraszna im także bardziej ambitna muzyka – choćby „Wood Dove” Cave’a i Ellis’a z „For the Birds” czy „Bezruch” Voo Voo ujawniają całe spektrum bogactwa, jakie jest w nich ukryte.

Podoba mi się to, jak Philips zręcznie balansuje z siłą niskich tonów, które zawsze – choć delikatnie podbite – są na swoim miejscu. Dzięki temu nawet kameralne utwory nie tracą nic ze swojej złożoności i intymności zarazem – za to na pewno L3 zasługują na uznanie.

Dla uzupełnienia obrazu całości dodam, że rap czy hip-hop brzmią tu bezkompromisowo. Dawno nie miałem takiego zassania w muzykę, jak w przypadku kilku ostatnich singli Bisza (od „Czarnego kota” po „Suprematyzm”), bo zestrojenie dobrze oddaje częstotliwości odpowiedzialne za mowę i wynosi je na front ściany dźwięku, a jednocześnie niskie tony są tu wręcz fizycznie namacalne, gęste, hipnotyzujące.

Mam wrażenie, że najbardziej podbity bas uzyskamy przy wyłączonym ANC i w zestawieniu z innymi konstrukcjami to spore zaskoczenie, bo większość konkurentów doboostowuje w ten sposób właśnie redukcję hałasów. Przy Awerness i ANC brzmienie jest nieco delikatniejsze, choć niskich tonów i tak nie brakuje.

Chciałbym na koniec mocno podkreślić, że słuchawki są podatne na ustawienia korektora w aplikacji i – przynajmniej dla mnie – 4 preinstalowane sety są po prostu niesłuchalne… O dziwo najlepiej zagrały dla mnie po włączeniu opcji „efekt dźwiękowy”, ale przy jednoczesnym ustawieniu korektora w pozycjach neutralnych.

Jednym słowem: po zakupie koniecznie poświęćcie chwilę na dostrojenie brzmienia!

Czy warto kupić Philips Fidelio L3?

Philips Fidelio L3 / fot. OffTech
Philips Fidelio L3 / fot. OffTech

Pamiętacie, jak we wstępie wspomniałem o rozgryzieniu tajemnicy zbyt małego halo wokół Philipsa Fidelio L3? Niestety trzeba powiedzieć to wprost: ten model zwyczajnie kosztował za dużo, jak na to, co oferował, by przebić się w świadomości osób, które chciały płacić za konstrukcje nagłowne ponad 1000 zł.

Konkurencja nie spała i oczywiście laury zbierało Sony, które dodatkowo nie zasypywało gruszek w popiele i sukcesywnie odświeżało kolejne wypusty WH, przy których Philips wyglądał może i solidniej, ale za to nieco … nudnawo.

Obecnie sytuacja jest dla Philipsa korzystniejsza i przede wszystkim L3-ki obroniły się z perspektywy czasu brzmieniem, materiałami i ANC. Dodatkowo cena w większości elektromarketów wynosi maksymalnie 900 zł, a na Allegro udało mi się znaleźć nówki za 6 stówek, co w ogóle sprawia, że rozważania o  bezprzewodowym Fidelio nabierają innego oddźwięku.

Szukasz nieoczywistych słuchawek Bluetooth, które będą cechowały się wysokiej jakości materiałami, klasyczną konstrukcją, bogatym zestawem, mocnym ANC, prostą aplikacją i sterowaniem, solidną baterią, rozsądną ceną i brzmieniem godnym Hi-Res, a nie przejmujesz się zbytnio krystaliczną jakością połączeń głosowych czy bogactwem opcji w oprogramowaniu?

Jeśli tak, to Philips Fidelio L3 są urządzeniem dla Ciebie!

Philips Fidelio L3: zalety

  • wysoka jakość dźwięku, która nie musi wstydzić się braku LDAC,
  • fajne zestrojenie z łatwym dopieszczeniem w dedykowanej aplikacji,
  • oryginalny design, który jednak na pierwszy rzut oka zdradza pokrewieństwo z serią Fidelio,
  • solidne ANC i tryb transparentny,
  • dobry czas pracy na jednym ładowaniu,
  • dobrze trzymają się głowy i można w nich uprawiać niektóre sporty,
  • pod koniec października 2022 dostępne w świetnych cenach na Allegro – nieco ponad 550 zł!

Philips Fidelio L3: wady

  • preinstalowane ustawienia w apce są straszne i słuchawki najlepiej grają w trybie wyzerowanego korektora, ale z włączoną opcją „efekt dźwiękowy”,
  • dość tradycyjna konstrukcja i brak składania muszki do środka,
  • brak pełnego dotykowego sterowania z gestami i brak ich ustawienia w apce,
  • uboga i schematyczna aplikacja.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NAJNOWSZE