RHCP Black Summer: kolejny muzyczny autoplagiat, ale tym razem z tajemniczym przekazem?

RHCP Black Summer to singiel zapowiadający nowy (po długiej nieobecności od 2016 roku!) album Red Hotów! Przerwę miał nam osłodzić powrót genialnego gitarzysty Johna Frusciante, którego riffom zawdzięczamy największe hity grupy i najbardziej odjechane jamy na koncertach. Czekaliśmy, czekaliśmy i … doczekaliśmy się grania, jakie znamy od dwóch dekad… Trochę szkoda, że to drugi wielki powrót (po ostatnim T.LOVE Pochodnia), który przynosi nutkę rozczarowania.

Na osłodę bonus: Anthony Kiedis transmutuje w Iggy Popa!

RHCP Black Summer to fajny singiel, którego miejsce jest na Californication!

Wiem, że Red Hot Chilli Peppers to to zespół, którego brzmienie można kochać albo mieć na nie alergię. Niestety, sam coraz częściej łapię się na tym, że pojawia się też trzecia opcja w postaci … znużenia. Bo ileż można powtarzać podobne schematy, okraszone dość wąskimi możliwościami wokalnymi?

Szansą na powrót do najlepszej formy kapeli miał być come back Frusciante, który po „Stadium Arcadium” z 2006 roku odszedł z RHCP. W 2009 roku wyszedł jak dotąd jego najlepszy solowy album (a w ogóle 9-ty), „The Empyrean”, który zabiera nas w mistyczną podróż, chyba najbardziej strawną i przebojową w jego przedziwnej karierze.

Już ta jedna płyta jak dla mnie wynagradza okres nieobecności tego gitarzysty w Red Hotach, choć pokazała też ogromny rozziew pomiędzy lajtowymi autoplagiatami kapeli Kiedisa a progresywnymi odlotami Fru.

Wracajmy jednak do nowego-starego kawałka, bo Black Summer brzmi tak, jakby ktoś odkopał go z zakurzonych nagrań, które nie weszły na „Californication”! Sam utwór można bez trudu zanucić i jest dokładnie tym, czego spodziewają się 13-letni fani grupy od swoich idoli, ale czy Papryczki nie zapominają o tym, że mają całkiem sporą grupę odbiorców, która dorastała wraz z nimi? Otóż to.

I choć Fru dwoi się i troi, mając chwilę na swoje popisy, to reszta i tak jest przewidywalna do bólu.

Premiera albumu „Unlimited Love” została zaplanowana na 1 kwietnia. Przypadek?

RHCP: singiel 2022 z brzmieniami z 2002 i mroczny przekaz?

RHCP Black Summer
RHCP Black Summer / fot. teledysk z You Tube

Odrębny akapit należy się warstwie wizualnej teledysku do Black Summer, który wyreżyserowała Deborah Chow (odpowiedzialna m.in. za seriale osadzone w świecie Gwiezdnych Wojen).

Oczywiście fani grupy wiedzą, że klip, na którym muzycy nie będą radośnie harcowali i pokazywali wyrzeźbionych mięśni byłby zamachem na markę RHCP i tego nie zabrakło jak zawsze.

Tym, co niepokoi, jest rozdźwięk pomiędzy deklaracjami muzyków (wspominających w materiałach prasowych o tym, że chcą nieść radość w pandemicznym świecie) a przekazem wizualnym.

Wypunktuję krótko, co mam na myśli:

  • scena, kiedy Kiedis wypracowanym ruchem przekazuje nam gest podcinania gardła (2:40 w klipie),
  • kilka słońc w kulminacyjnym punkcie teledysku, piekielny upał i zeszklona z gorąca ziemi (2:53),
  • bezludny do granic absurd świat, jaki widzimy na poszczególnych etapach „wędrówek” muzyków (jedyna scena, która kojarzy się z człowiekiem, to pokazane z dużej wysokości arterie autostrad, po których przelewają się kawalkady aut).
RHCP Black Summer
RHCP Black Summer / fot. teledysk z You Tube

Ciekawe tropy, prawda? Choć szczerze mówiąc wolałbym i tu powrót do stylistyki ze starszych albumów, na których słońce niesie tylko zapachy Kalifornii.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NAJNOWSZE