Kaminski i Kora: cover Biegnij razem ze mną to prawdziwa perełka!

Nigdy nie byłem specjalnym fanem Kory Maanama (tak to chyba wyśpiewał kiedyś Muniek?), ale muszę powiedzieć jedno – tak jaskrawej, oryginalnej, nieco szalonej i otoczonej atmosferą nieoczywistej magii artystki dziś ze świecą szukać na rodzimej scenie artystycznej. Niekoniecznie mówię tu o Korze znanej ogółowi z programów w TV, ale raczej o wokalistce nadającej ton polskiej muzyce przez mniej więcej trzy dekady, wobec której określały się kolejne generacje. Hmmm…. ale gdzie tu miejsce dla Ralpha Kaminskiego? No właśnie! Kamiński i Kora to zestawienie (nie)oczywiste, które daje do myślenia.

Biegnij razem ze mną: Kaminski w najlepszej formie!

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem „Biegnij razem ze mną” w wykonaniu Kaminskiego, nie mogłem oderwać się od Tidala. To było coś niezwykłego, w jaki sposób udało mu się tchnąć drugie życie w nieco zapomniany utwór Maanamu.

Wokalnie to mistrzostwo świata, a kunszt realizatora wprowadza cover na wyżyny dzisiejszego grania. Zabawa w retro i rozkładanie w przestrzeni instrumentów i wokalu sprawia, że mamy wrażenie obcowania z dziełem, które zostało wyprodukowane w magicznych latach 70-tych, kiedy każdy większy zespół marzył o nagraniu utworu, zamykającego w kilku minutach esencję o jego dokonaniach.

Dotknąłem tu ciekawostki, związanej z umiejscowieniem tego wykonania w czasie. O ile wokal to ukłon w stronę grania rodem z polskiej muzyki alternatywnej lat 80-tych, to już samo instrumentarium i chórki kierują nas jeszcze dekadę wstecz. Dzięki tej podwójnej konstrukcji mam wrażenie, jakby nie tylko Kora doczekała się tu odrębnego hołdu, ale też szerzej – wysmakowane, intelektualne granie tak charakterystyczne dla niepokornego nurtu polskiego rocka. Połamany rytm klawiszy rodem z Republiki, Niemenowskie zaśpiewy i chórki, smyczki w tle rodem z Grechuty – to wszystko tworzy syntetyczne spojrzenie na nasze muzyczne korzenie.

Kaminski dodaje tu coś jeszcze, co sprawia, że utwór nabiera cech osadzenia w kręgu tańca śmierci – poszatkowane frazy i ciężar napięcia jest innego kalibru, niż w oryginale. W nowej interpretacji jest tu więcej księdza Baki niż Kory – ale może to tylko moje wrażenie. Jest mroczniej, gęściej, boleśniej.

Nie mam pojęcia, jak jeden artysta może w tak krótkim czasie wypuścić cover Pięć minut łez oraz „Biegnij razem ze mną”.

Kora i Kaminski to cudowny tandem, ale coś tu nieco zgrzyta

Kaminski i Kora
Kaminski i Kora / fot. mat. prom.

Wraz z nowym singlem witamy również kolejną odsłonę Ralpha Kaminskiego i choć jestem oczarowanym tym, w jaki sposób wykorzystuje on swój nadnaturalny talent, to już do jego najnowszej wizji samego siebie podchodzę ze sporym dystansem.

O ile niezbyt przeszkadzało mi to przy okazji blond peruki i odlotu w lata 70-te, to już nowe wcielenie, z żonobijką na tułowiu i rozwichrzoną czernią na głowie, na razie wydaje mi się zbyt dowcipne i lekkie, by brać je w kategoriach artystycznych, a nie kabaretowych.

Obawiam się, aby te przebieranki nie poszły w stronę odgrzewania kotletów rodem z Grety Van Fleet. Złapałem się na tym, że drugie podejście do odgrywana roli z odległej przeszłości – nawet mimo tak wspaniałego coveru – gdzieś tam w głębi serca mnie zasmuciło. Nie mam zamiaru droczyć się na taką drogę odkrywania samego siebie, to raczej obawa o to, by Kaminski nie rozwodnił swojego potencjału w ciągłym przybieraniu póz.

Wcześniej patrzyłem na te zapędy przez pryzmat odysei Bowiego, ale nagle dotarło do mnie, że Major Tom nigdy nie wchodził w buty epigona, tylko nadawał ton całej muzyce rozrywkowej kolejnych dekad. Trudno być wiecznym prekursorem jak David, ale mając taki talent można próbować odważniej.

Czekam na cały album poświęcony Korze i jeśli będzie w nim choć połowa tego zaangażowania, jaki poznaliśmy na pierwszym singlu, to pewne jest to, że będziemy mieli do czynienia z wyjątkową płytą. Bardziej jednak wypatruję kolejnej muzycznej podróży, w której naszym przewodnikiem zostanie sam Kaminski.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NAJNOWSZE