Eddie Vedder Long Way to singiel z nadchodzącego albumu solowego tego genialnego artysty, który talentem mógłby obdzielić kilku innych twórców, a każdy z nich zostałby zapamiętany.
Może nie jest to najlepszy singiel w jego karierze, ale umówmy się – Vedder w średniej formie to ciągle poziom niedostępny dla tysięcy piosenkarzy. „Long Way” to mądra ballada odegrana w niesamowicie amerykańskim duchu, opowiadająca o tym, co zostawia nas rozdartych, ale z czasem sprawia, że zyskujemy coś, czego wcześniej nam brakowało, a nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.
Eddie Vedder Long Way: z tym kawałkiem chyba każdy wybierze dłuższą drogę, byle tylko jechać i słuchać go dalej
Wyobraźcie sobie balladę o niesamowicie amerykańskim klimacie, z ukłonem w stronę Toma Pettego i odegraną przez jednego z najbardziej charyzmatycznych wokalistów, jakie obecnie nosi nasz glob, wspomaganego m.in. przez muzyków z Red Hot Chilli Peppers!
Brzmi co najmniej niesamowicie i tak też jest w istocie – choć „Long Way” jest nieco przewidywalny i toczy się w stronę, którą łatwo odgadnąć od pierwszych taktów, to i tak jest pokazem magii, jaka potrafi zaiskrzyć pomiędzy twórcami, którzy niejedno już przeszli i (prze)grali. Ale wśród ekipy mamy też młodą krew w postaci … córki Eddiego, odpowiedzialnej za subtelne chórki w tym utworze.
Pełny skład zespołu prezentuje się następująco:
- Eddie Vedder
- Harper Vedder
- Andrew Wotman
- Andrew Watt
- Chad Smith
- Josh Klinghoffer
- Benmont Tench
Niezły kocioł, prawda? Gość z Pearl Jam, dwaj z RHCP, producent od Justina Biebera i … Ozziego oraz klawiszowiec z Tom Petty and the Heartbreakers. Ale jak dziwnie by to nie wyglądało, to ekipa zna się na rzeczy i zagrała tak, że choć wychwycimy inklinacje do kilku amerykańskich do szpiku kości kapel, to jest to jednak spójna i nowa jakość. Może nieco za miękka i cukierkowa, ale kiedy mówimy o rozstaniu, trudno uderzać w inne tony.
Muzycznie i wokalnie to kawał solidnego kawałka, który ma wszelkie dane do tego, by zostać hitem przytulańców tego roku – szkoda tylko, że album nie ukazał się w wakacje, bo byłby motywem przewodnim setek złamanych, rockowych serc 😉
Najpierw Piorun od Nocnego Kochanka, teraz zapowiedź solowej płyty Veddera: to będzie świetna końcówka roku dla fanów muzyki!