Szargamy covery: Rosalie i Martini „Kiedy powiem sobie dość”

Przyznam bez bicia – nie mam zielonego pojęcia, kim są panie Rosalie i Chloe Martini (choć sądząc po pseudonimach można wywnioskować, że są zapatrzone w dokonania Ameryki Łacińskiej), ale Tidal nie wybiera i ni stąd, ni zowąd zaproponował mi do odsłuchu cover O.N.A „Kiedy powiem sobie dość” w wykonaniu tego duetu.

Jak to ktoś kiedyś ładnie powiedział – tego nie da się ododsłuchać. To, co Chylińska wyprawiała w oryginalnym wykonaniu, może i trąciło kiczem, ale było jakieś. Dwa takty i pierwsze wyśpiewane słowo wystarczyło, żeby każdy wiedział, że to wokalistka O.N.A. Mimo, że nie byłem fanem tej kapeli, to z perspektywy czasu widać, że choć uprawiała ona pop w estetyce lekkiego rocka, to nie brakowało jej ekspresji, odwagi i pomysłu na siebie.

Właśnie tych przymiotów ze świecą szukać w coverze Rosalie i Chloe Martini, który brzmi jak wprawka wokalna uczennic gimnazjum muzycznego, zapatrzonych w miauczące, pseudozmysłowe zaśpiewy i próbujących być bardziej seksowne, niż Kylie Minogue i Sandra (haha, szukajcie w Google!) razem wzięte. Niestety, poza solowymi popisami nie zabrakło tu wspólnego śpiewania, które nawiązuje do tego, co słyszeliśmy w złotych latach muzyki pop, ale jest wtórne do bólu.

Żeby jeszcze muzyka jako taka nie kastrowała tego utworu tak, jak wokale… Niestety, twórczynie postanowiły być konsekwentne i oblały swoje wygibasy sosem z sampli, których za cholerę nie zanucisz, mimo że brzmią podejrzanie znajomo.

Miałem dać sobie spokój z pisaniem o tym coverze, ale kiedy zacząłem guglować artystki, okazało się, że pisze o nich Polskie Radio czy Interia, bez skrępowania mówiąc, że wokalistki „odświeżyły” hit sprzed lat. Mam wrażenie, że Chylińska (nie ta dzisiejsza, ale sprzed ćwierć wieku) bez skrępowania dałaby do zrozumienia, co myśli o takim odświeżaniu.

Cover Kiedy powiem sobie dość robi wrażenie czegoś bardziej w stylu pastiszu czy muzycznego żartu, niż przeróbki na serio. Ale nawet w takiej odsłonie trudno traktować go jako udany, bo już oryginał epatował urokiem młodzieńczego i naiwnego buntu, który pozwalał brać w nawias umowności to, co słyszymy.

1 KOMENTARZ

Skomentuj Little Big Covers: geniusze rave wracają! Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NAJNOWSZE